Oświadczenie dla prasy Cecilii Costy

Oświadczenie wydane przez Cecilię Costa w imieniu czterech portugalskich organizacji, które zaprosiły Kobiety na Falach do tego kraju.

Nazywam się Cecilia Costa. Jestem psycholożką i członkinią UMAR, portugalskiej organizacji działającej na rzecz praw kobiet. Reprezentuję cztery organizacje, który zaprosiły Kobiety na Falach do Portugalii. Są to: Não te Prives, UMAR, AJP and Clube Safo. Ale przede wszystkim jestem kobietą, która żyje w Portugalii i która nie ma prawa decydować o swoi własnym życiu. Dlaczego dopuszcza się, by taka sytuacja wciąż panowała w Europie?

Chciałabym powiedzieć Państwu coś więcej na temat kryminalizacji aborcji w Portugalii. Kiedy miałam 19 lat, było to w 1998 r., w Portugalii odbyło się referendum na rzecz legalizacji aborcji. Było to pierwsze referendum, jakie odbyło się w Portugalii. Wierzę, że prawa i godność kobiet nie powinny być nigdy kwestionowane lub poddawane głosowaniu w referendum. To przeciwnicy aborcji domagali się tego referendum, gdyż wcześniej parlament uchwalił liberalizację prawa antyaborcyjnego. Już sam fakt, iż miało to miejsce w Portugalii, pokazuje, jak zła jest sytuacja. Wszystkie sondaże wskazywały, że większość ludzi będzie głosowała za legalizacją aborcji. To, co wydarzyło się później, przechodzi granice ludzkiego pojmowania. A jednak mogło się zdarzyć w każdym europejskim państwie. A wszystko za sprawą tego, że był słoneczny dzień, a społeczeństwo zbyt pewne, że aborcja stanie się tak czy inaczej legalna. Kościół zmobilizował do głosowania swoich wszystkich zwolenników. Tylko 30% z ogółu uprawnionych do głosowania wzięło udział w referendum. 51% z tej szczupłej grupy było przeciwko legalizacji aborcji. Referendum powinno być uznane za nieważne, gdyż według portugalskiej konstytucji do jego ważności konieczny jest udział przynajmniej 50% uprawnionych do głosowania.

Jednak wynik tego głosowania stał się wystarczającym powodem, by zatrzymać reformy, które już się rozpoczęły. Reformy polegające na zmianie prawa w sprawie aborcji. Zmiany, które zatwierdził portugalski parlament. Wtedy też zaczęły się śledztwa.

Nagle kobiety zaczęły być sądzone za to, że dokonały aborcji. Nagle 200.000 portugalskich kobiet, które każdego roku poddają się aborcji, stały się zbrodniarkami, które winny stanąć przed sądem. I to nie tylko owe kobiety. Także ich rodziny, przyjaciele, którzy o tym wiedzieli i udzielili im pomocy, ich partnerzy. Wszyscy oni stali się współwinnymi zbrodni aborcji.

Ponad 25 kobiet, które stanęły przed sądem, były szykanowane, wystawiane na widok publiczny i upokarzane. Były to kobiety wywodzące się z biednych środowisk, nie mające pieniędzy, by opłacić dobrego adwokata. Jak to możliwe, że tu, w Europie, kobiety wciąż traktowane są jak przestępcy za to, że miały aborcję?

Portugalczyków zasmuciły te procesy. A także wywołały ich gniew. Napłynęło wiele poparcia dla działań portugalskich organizacji kobiecych, czyniących wszystko, by na nowo podjąć demokratyczne działania na rzecz legalizacji aborcji.

Jednak wszystko zawiodło. Wniosek domagający się nowego referendum został w styczniu zeszłego roku odrzucony przez rząd. Stało się tak, gdyż sprawujący władzę dokonali „dżentelmeńskiej umowy